Zapiski z Tajlandii (13)


Czwartek, 14 marca 2019:

Słońce wschodzi – jak to ma w zwyczaju – na wschodzie. Tym razem wschód wypada nad Wyspą Bonda, więc cieszymy się widokiem i robimy zdjęcia. Po dyskusjach i naradach dochodzimy do porozumienia, że Piotr z paniami popłyną pontonem na Wyspę Bonda, a panowie powoli wyprowadzą jacht z kotwicowiska i potem ruszymy w dalszą drogę. 


Ruszamy w kierunku wyspy Koh Hong, której brzegi zdobią głębokie jaskinie i wewnętrzne zatoki, po których można pływać kajakami. Mamy okazję przekonać się jak wygląda „lokalna atrakcja turystyczna”: po jaskiniach pływa się z lokalnymi przewodnikami, natężenie ruchu przywodzi na myśl skrzyżowanie Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej w godzinach szczytu, a nie jest to jeszcze szczyt możliwości, bo jesteśmy tu w miarę o świcie. Kolejne statki pełne turystów dopiero nadciągają.



Ruszamy dalej i uciekamy przed tłumem: zaraz obok znajduje się wyspa Koh Yai. Tutaj praktycznie nie ma ludzi, a na wyspie można zobaczyć dwie fantastyczne zatoki wewnętrzne, do których dociera się wąskim, ciemnym i długim tunelem. Pierwsza z nich jest stosunkowo łatwo dostępna, bo wystarczy iść po kolana w wodzie. Ale do drugiej płynie się wpław i to kawał drogi. Ale warto: jaskinia jest piękna, z góry zwisają niesamowite formacje skalne, a wewnętrzna zatoka jest pełna seledynowej wody.



Właściwie to ostatni punkt programu: ruszamy w kierunku mariny na wyspie Phuket, by oddać łódkę i zakończyć rejs. Wszystko idzie zgodnie z planem: tankujemy paliwo, cumujemy i … koniec tego dobrego. No dobra, nie tak całkiem koniec: po pierwsze można się wreszcie wykąpać w obszernej łazience i nie racjonować wody.


Wieczorem załogi obu jachtów ruszają na pożegnalną kolację. Nieopodal mariny jest restauracja o wdzięcznej nazwie „Mama & Papa Seafood”. Skiper Dario poleca, więc ruszamy bez zbędnego ociągania. Miejsce: powiedzmy, że ma „lokalny koloryt”. Znaczy się jest to zbita z desek buda, pokryta blachą falistą. Ale jedzenie jest super! Po kolacji odbywają się jeszcze tańce pożegnalne. Aż dziw, że nikt nas nie przyszedł uciszać. Po północy wszyscy powoli kładą się spać.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gannett Peak (2)

Gannett Peak (1)