Święta zbliżają się z każdą godziną, a za oknem plucha i mgła jak nie przymierzając w listopadzie. Po powrocie z Meksyku spotkałem się brutalnie z rzeczywistością, czyli siedzę w robocie od rana do wieczora. Dziś udało mi się wrócić wyjątkowo przyzwoicie, czyli o szóstej wieczorem. Jutro jeszcze idę pół dnia, choć oficjalnie Motorola ma wolne.

Nie zdążyłem jeszcze tknąć zdjęć z Meksyku, bo skończyło mi się miejsce na dysku. Kupiłam nowy, ale dopiero dziś go podłączyłem no i właśnie kopiuję dane. 500 GB powinno wystarczyć na chwilę.

Święta mamy spędzać standardowo: Wigilię u Państwa Leszczyńskich, razem z Majerami i Oszajcami, Boże Narodzenie w domu – mają nas odwiedzić Chmielniccy. We wtorek Michasia i starsze dzieciaki jadą na narty do Aspen w Kolorado. Ja zostaję w domu z młodszymi. Będę jakoś musiał dzielić czas pomiędzy pilnowanie ich i pracę. Zobaczymy, co też z tego wyniknie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gannett Peak (2)

Gannett Peak (1)