Siedzę na lotnisku w Chicago i czekam na samolot do Krakowa. Lotnisko - jak lotnisko. Nic specjalnego się nie dzieje. Samolot o czasie, ludzi niewiele. Dziesięć godzin lotu i powinniśmy być w Krakowie. Na miejscu ma czekać na mnie Wiesiu Nizio. Zamierzam zostawić u niego część rzeczy i przesiąść się na expres do Warszawy. Tam ma czekać na mnie Aga Iwanicka. Następnego dnia przesiadka do samolotu i w sobotę popołudniu powinienem znaleźć się w Glasgow, gdzie ma czekać na mnie Piotrek Machay. Tak wygląda plan na najbliższe dwa dni.
Gannett Peak (2)
19 sierpnia 2023 Po zmroku zaczyna naprawdę mocno wiać. Wiatr szarpie namiotem na wszystkie strony, więc trudno jest zasnąć. Zastanawiam się czy namiot nie pofrunie z wiatrem: ma już swoje lata, właściwie to dawno go wypadało wymienić na nowy. Zastanawiam się też poważnie, czy nie powinniśmy zawrócić. Po pierwszym dniu da się jeszcze jakoś wrócić bez większych strat. Potem będzie tylko gorzej. Na szczęście po kilku godzinach wiatr cichnie, namiot dalej stoi, a ja zasypiam na dobre. Ranek budzi nas takim widokiem, że wszystkie myśli o powrocie brzmią jak rojenia idioty. Gotujemy kawę, przyrządzamy "suchą karmę" i pakujemy graty. O 7:30 jesteśmy gotowi do drogi. Przed nami kolejne "10 mil, no, może trochę więcej"... Tym razem mamy 1.5 mili lekko pod górę, a potem 2 mile ostro na dół. A potem kolejne mile, praktycznie po płaskim terenie, wzdłuż rzeki, którą płynie zimna jak diabli woda, prosto z okolicznych lodowców. Na dodatek musimy tą rzekę sforsować: okazuje się t
Komentarze