W Stanach dziś święto państwowe zwane Dniem Martina Luter'a-Kinga. Świąt takich jest całkiem sporo, ale w większości są obchodzone tylko przez urzędników państwowych, a ignorowane przez prywatne firmy. Chociaż od kilu lat coś się zmienia „na tym odcinku”: jeszcze parę lat temu w Motoroli na przykład mieliśmy zawsze wolne w Wielki Piątek. Aż pewnego roku - „wicie, rozumiecie” – ogłoszono, że zamiast Wielkiego Piątku będzie wolny Dnień Martina Luter'a-Kinga. Nie, nie – nikt im nie kazał! Tak sami z siebie, „wicie, towarzyszu, rozumiecie” – doszli do wniosku.... Polit-poprawność w USA czyni postępy i kto wie czy w wiekopomnym dziele budowy socjalizmu USA nie dogonią Jewropy.

Mnie jakoś całe to skomuszenie nie przestaje zadziwiać: to był kiedyś taki piękny, wolny kraj! I bez żadnego widocznego powodu, bez żadnego zewnętrznego przymusu, krok po kroku czerwoni bandyci doprowadzają go do upadku. Co, cholera jest w tych naszych popierniczonych łepetynach, że nie dość, że gotowi jesteśmy sprzedać własną wolność w zamian za poczucie bezpieczeństwa, to jeszcze chcemy koniecznie na siłę uszczęśliwiać innych?

Spróbujcie kupić nowy dom w Stanach: prawie każdy będzie związany z tak zwanym HOA czyli Home Owners Association. Komuna jak sto pięćdziesiąt: jakieś porypane, bezzębne dziadki ustalają, co ci wolno, a czego nie we własnym domu: kolory na jakie możesz pomalować ściany, jakie kwiatki możesz sobie zasadzić… Oczywiście w imię „wspólnego dobra”! Możesz dostać mandat za to, że trawa na twoim trawniku jest za długa, że twój własny samochód, stojący na podjeździe przed twoim własnym domem jest brudny, że powiesiłeś pranie, że nie odśnieżyłeś schodów… Na byle pierdołę musisz mieć pozwolenie: w sobotę znajomi, którzy robią remont opowiadali, że jakaś lokalna władzuchna nakazała im zwiększyć o 4 cale rozmiar okien dachowych. Bo jak okno jest mniejsze, niż ustaliła pani urzędnik, to nie przeciśnie się przez nie strażak z plecakiem. Ciekawe jak pani urzędnik to ustaliła? I czy rozmiary strażaka z plecakiem też podlegają odpowiednim przepisom? Jak strażak chce iść coś zjeść, to musi otrzymać pozwolenie od pani urzędnik, która pilnuje, żeby przypadkiem nie zrobił się za gruby.

Najgorsze jest to, że ludzie tego CHCĄ! Rozmawiasz z nimi, pytasz: „Co wy robicie!”, a oni ci tłumaczą: „No wiesz, przecież to jest w sumie dobre… Chodzi przecież o to, żebyśmy się wszyscy czuli dobrze i bezpiecznie. No a przecież bezpieczeństwo jest najważniejsze…”

6 rano: Lotnisko w Phoenix. Przed bramkami kontroli bezpieczeństwa kolejka. Pan urzędnik z Transporation Security Agency (TSA) celuje w ciebie swój nieubłagany palec: choć no tu! Za nim stoi drugi, z innej agencji, kontrolującej, czy aby TSA kontroluje wszystko odpowiednio dokładnie. Szary tłum bez sprzeciwu wykonuje polecenia: ściągnij kurtkę! ściągnij buty! połóż wszystko na taśmę! … Orwell z politowaniem uśmiecha się zza grobu: „A nie mówiłem? …”

W sobotę wraz starszą dzieciarnią zrobiliśmy drugie podejście pod Picacho Pick. Pięcioletnia Klara tym razem została w przedszkolu, więc tym razem udało się nam dotrzeć na szczyt. Trasa niedługa (2 godziny tam, 1.5 godziny z powrotem) i bardzo ciekawa, więc jakbyście byli w okolicy – to polecam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gannett Peak (2)

Gannett Peak (1)