In necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas.
In necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas (św.
Agustyn z Hippony)
(„W rzeczach koniecznych jedność, w
wątpliwych wolność, we wszystkich
miłość”.)
Jestem już naprawdę stary, bo
coraz bardziej drażnią mnie wszelkiej maści radykałowie, gotowi pozabijać
wszystkich w imię jakichś szóstorządnych sporów. Właściwie każdy dzień
dostarcza takich przykładów, ale dziś akurat Halloween i przykład – chciało by
się rzec - podręcznikowy.
Mieszkam już 20 lat w Stanach,
więc trochę wiem o tym kraju. Jak tu przyjechałem, to w Polsce nikt (lub prawie
nikt) o Halloween nie słyszał. Pierwsze spotkania z tym świętem raczej
wyglądały dla mnie mało przyjemnie:
jestem jednak człowiekiem przywiązanym do jako-tako racjonalnych zachowań i do
naszej, polskiej tradycji. Więc Halloween kłuł mnie w oczy niemiłosiernie, z
resztą kłuje nadal. Ale czy naprawdę jest to powód, by sobie skakać do oczu? By
się wzajemnie obrażać, wyzywać albo od satanistów albo od ciemniaków? Czy jest
to naprawdę sprawa zasadnicza? Czy wszyscy muszą w tej sprawie reprezentować "jedynie słuszne poglądy"?
Przez wiele lat bojkotowaliśmy
rodzinnie Halloween. Taka demonstracja polskości, przywiązania do innej
tradycji, do innego nieco rozumienia świata. Od paru lat przestaliśmy, bo
stwierdziliśmy, że nie warto: w amerykańskiej tradycji to święto nie ma żadnego
negatywnego wydźwięku, jest mniej-więcej odpowiednikiem naszego polskiego
kolędowania. Jest to czasem jedyna w roku okazja, by pogadać z sąsiadami,
pouśmiechać się do ludzi, powygłupiać razem. Że gdzieś tam jacyś szaleńcy
odprawiają jakieś mroczne rytuały przy tej okazji? Ależ kij im w oko! Szaleńcy
byli, są i będą.
Z drugiej strony nikt nigdy nie
skakał nam do oczu z powodu bojkotowania Halloween. Po prostu: mówiliśmy, że my
tego święta nie świętujemy, czasem się ktoś popatrzył ze zdziwieniem i tyle.
Czasem ktoś zapytał: „a dlaczego”? I gdy opowiadaliśmy, że polska tradycja jest
inna, to słuchał z zainteresowaniem i mówił: „a to ciekawe!”. Na tym właśnie
polega piękno i potęga amerykańskiej tradycji i kultury: że wciąż jeszcze nikt
ci tu nie narzuca jedynie słusznych poglądów, jedynie słusznych tradycji i
jednego sposobu życia. Że można tutaj wciąż być innym niż wszyscy.
Importowanie Halloween do
Polski to dla mnie rzecz dziwaczna. Trudno nie dostrzec w tym jakichś zupełnie
niezrozumiałych kompleksów. Święto jest absolutnie „plastikowe”. W Stanach ta
plastikowość nie razi, bo cala Ameryka jest taka: prowizorka posklejana taśmą klejącą. W
polskich warunkach jest to dziwoląg. Mamy jedną z najpiękniejszych na świecie
tradycji jeśli chodzi o relację z tymi, którzy odeszli. No może
południowoamerykańskie tradycje prezentują podobną klasę i głębię. Ale ludzie!
Jak se ktoś chce podziwaczyć, to dajcież mu spokój! Niechże se podziwaczy.
Świat się z tego powodu raczej nie skończy.
Komentarze