Karaiby (4)





Dzień 6: 25 stycznia 2018

Jak to mówią: teraz już z górki. Rano standardowo śniadanie o 8:00. Potem wyprawa do miasta na zakupy, głównie w celu uzupełnienia zapasów. 



Potem krótki przelot na Tobago Cays. O 12:20 cumujemy do boi. Jesteśmy na miejscu. Popołudnie upływa na standardowych zajęciach, czyli pływaniu z maską i płetwami po rafie koralowej i krótkiej przechadzce po okolicznej wyspie. Wieczorem kolacja na plaży, czyli ryba (tuńczyk), langusty i ślimaki morskie z wielkich muszli, zwane lambi.


Dzień 7: 26 stycznia 2018

Opuszczamy nieśpiesznie Tobago Cays i płyniemy wyspę Mustique. Ponoć to wyspa milionerów, mają tam domy różne sławy tego świata. Mamy wachtę kuchenną, więc zajmujemy się na przemian gotowaniem i sterowaniem. Rano kupujemy od lokalsa świeżego tuńczyka: gostek od razu go obrabia i dzieli na porcje przy pomocy tasaka. Trzeba go jeszcze tylko upiec na grillu.



W planie wycieczki jest festiwal bluesowy na Mustique, ale gdy docieramy na miejsce, okazuje się, że akurat tego dnia festiwal odbywa się na sąsiedniej wyspie. Mamy do wyboru: albo objeżdżać taksówką wyspę i oglądać wypasione chałupy, albo płynąć dalej na Bequia. Odbywa się tajne głosowanie i zdecydowanie wygrywa opcja, by płynąć. Nie jest daleko: wyspę widać na horyzoncie, ale droga zajmuje ponad 2 godziny. Po zmroku, koło 19:00 parkujemy na bojce i ruszamy na brzeg. Zwiedzamy kolejne portowe knajpy w których gra muzyka na żywo. Na koniec co bardziej wytrwali płyną jeszcze pontonem, pooglądać imprezę lokalną: przez szopą zbitą z desek stoją wielkie głośniki i wali z nich na cały głos dudniąca muzyka. Ludzie tańczą na ulicy, odsuwają się tylko jak przejeżdżają samochody. Po 1:00 wracamy na łajbę.




-->

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gannett Peak (2)

Gannett Peak (1)