Wyprawa do wnętrza ziemi czyli pontonem przez Wielki Kanion (4)


Dzień 4: 22 maja 2021 (sobota)

Ruszamy jak co dzień z rana, ale już po kilkunastu minutach trafiamy na mieliznę. Cam daje rozkaz, by skakać i rozbujać ponton, a sam wskakuje do wody. Rzeczywiście po niedługim czasie ponton wraca na głębszą wodę i zaczynamy toczyć się dalej z prądem rzeki.

Około 10:30 przepływamy pod mostem przez który przebiega South Keibab Trail, Czyli po 4 dniach docieramy do „w miarę cywilizowanej części Wielkiego Kanionu”, w której znajduje się jedyne schronisko na jego dnie, czyli Phantom Range. Na brzegu widzimy całkiem spore grupy ludzi idących w góre kanionu, na jego południowy skraj. Niebo znowu się chmurzy, na szczęście nie pada deszcz.


Około 17 zakotwiczamy pontony w pobliżu starej kopalni, w pobliżu Bass Camp biegnącego na północ Kanionu Hotauta. Za nami 108 mil. Wieczorem – jak zwykle krótki spacer, no i do spania.



Dzień 5: 23 maja 2021 (niedziela)

Mamy znów ładną pogodę i kawał drogi przed nami. Ruszamy jak zwykle z rana. Wczoraj Monika wynegocjowała z naszym głównym przewodnikiem, by dziś zamienić załogi. Nasza grupa wsiada więc na ponton o wdzięcznej nazwie Sugar Bear, który dowodzi Tetar. On sam też wygląda nieco misiowato, poza tym miał kiedyś dziewczynę-polkę, która mówiła do niego „misiu”. Uczymy więc załogę zawołania „Go Misiu” i zagrzewamy tym okrzykiem bojowym samych siebie, no i Misia Tetara. Druga załga jakoś nie wykazuje podobnego entuzjazmu, ale spoko.

Na rzece robi się trochę bardziej tłoczno: co jakiś czas napotykamy na większe lub mniejsze ekipy płynące przez kanion kajakami lub łodziami wiosłowymi. My mamy ponton z 25-cio konnym silnikiem, więc wyprzedzamy ich i płyniemy dalej.

Około 10-tej dopływamy do Wodospadu Shinumo. Woda jest w nim absolutnie czysta i ponoć ma być nawet cieplejsza. No cóż… ja bym tam nie powiedział… Ale niektórzy śmiałkowie zanurzają się aż po szyję i przepływają pod wodospadem. 

Około 11-tej mijamy kataraktę Hatai. To akurat 111 mila podróży. Po kolejnej godzinie docieramy do następnego wodospadu tego dnia: zwie się Elves Chasm i jest bardzo piękny.

Płyniemy dalej, bo droga jeszcze daleka. Około 17-tej docieramy do kolejnego wodospadu: Deer Creek Falls znajdującego się 136 mili.


Dzień kończy się późno: około 18:30 docieramy przedostatni nocleg. Mamy akurat piękny wschód księżyca na dobranoc.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gannett Peak (2)

Gannett Peak (1)